Zanim musieliśmy opuścić Filipiny, postanowiliśmy zbliżyć się do Manili przed naszym samolotem. Zdecydowaliśmy się więc pojechać do Lipy, miasta oddalonego o godzinę jazdy autobusem od stolicy, obok ogromnego wulkanu (który ma jezioro wewnątrz krateru, jezioro, które samo ma wyspę wulkaniczną pośrodku).
Próbowaliśmy dostać się na tę wyspę w jeziorze w wulkanie, ale niestety kilka lat temu wulkan wybuchł i szybko zrozumieliśmy, że nie można już dostać się na tę wyspę. Aktywność wulkaniczna nie zawsze pomaga w planowaniu trasy!
W tym mieście pierwszą rzeczą, którą zauważyliśmy i która nas zszokowała, były środki transportu. Pierwszy z nich to riksza, która może pomieścić MAKSYMALNIE jednego Filipińczyka. Jak dobrze wiecie, jesteśmy nieco więksi od nich, co doprowadziło do bardzo długiej jazdy, nie mogąc się ruszyć ani razu w tej małej kabinie. Następnym razem Gosia usiadła bezpośrednio z tyłu motocykla, oczywiście w amazońskim stylu!

Ale to nie wszystko! Innym rodzajem transportu były te bardzo specjalne autobusy, często z dużym (fałszywym) logo Mercedesa z przodu, które zatrzymywały się tu i tam w całkowicie zagmatwanym systemie. Nie wiedzieliśmy, jak się nimi poruszać i dokąd nas zawiozą!


Ale dość o pojazdach! Naszą pierwszą aktywnością w tym mieście było odwiedzenie starego domu słynnej filipińskiej poetki, która poślubiła bogatego lekarza, którego rodzina zajmowała się kawą. Razem zbudowali Casa Segunda w 1860 roku dla siebie i swoich 11 dzieci. W środku wciąż znajdowało się wiele oryginalnych mebli, które pozwalają lepiej zrozumieć życie w tamtych czasach. Ponadto w dniu, w którym odwiedziliśmy to miejsce, niektórzy studenci filmowali projekt klasowy w starych strojach (wszyscy młodzi faceci w damskich sukienkach wydawali się nieco nieśmiali obok nas).

Następnego dnia postanowiliśmy ruszyć tyłki i wybraliśmy się na wielką wędrówkę po sąsiednich górach Mount Manabu. Zajęło nam około 4 godzin i 7 km, aby wejść na szczyt tej góry, przez ścieżkę, która czasami była ledwo ścieżką, ale ostateczny widok na 769m był niesamowity!


Po tych dwóch dniach w końcu musieliśmy opuścić Filipiny. Ale nie bądźcie rozczarowani, ponieważ kraj spiczastych kapeluszy będzie następny!






































