Po bardzo długiej podróży w końcu wylądowaliśmy na wyspie Siargao we wschodnich Filipinach. Siargao jest uważana za marzenie surferów. Można zobaczyć ludzi na skuterach z deskami surfingowymi na boku, zmierzających na plażę, aby złapać idealne fale. Ale nawet bez surfowania nie można się nudzić na tej wyspie. Jest tu mnóstwo rajskich plaż, krystalicznie czysta woda, miliony palm, wycieczki łodzią po rzece, wycieczki po wyspach oraz mnóstwo restauracji i kawiarni do odkrycia.

Po trzydziestu minutach jazdy trójkołowcem z lotniska, w końcu dotarliśmy do naszego zakwaterowania ARAW w głównym mieście wyspy – General Luna.
Wynajęliśmy skuter i zaczęliśmy zwiedzać wyspę.


Podczas naszego pobytu mieliśmy niestety kilka dni deszczu, ale to nie przeszkodziło nam cieszyć się wyspą. Popłynęliśmy łodzią po rzece Maasin, wybraliśmy się na Tri Island Hopping; Naked, Daku i Guyam, lekcje surfingu i jogi, nowe gry planszowe i filipińską kuchnię.




Pewnego wieczoru, w drodze do domu z restauracji, zauważyliśmy mały lokalny sklep, w którym ludzie siedzieli na zewnątrz na plastikowych krzesłach i zatrzymaliśmy się, aby zapytać, czy można kupić piwo. Właścicielka sklepu odpowiedziała, że niestety sklep jest zamknięty, ale że obchodzi właśnie urodziny i powinniśmy do niej dołączyć. Okazało się, że ma na imię Elaine i przedstawiła nas swojej rodzinie i przyjaciołom. Opowiedzieli nam wszystkie historie i sekrety wyspy.

Zatrzymaliśmy się na Siargao na 6 dni, po czym wyruszyliśmy na naszą drugą destynację, wyspę Camiguin.